Bony kupię, bony sprzedam, czyli PRL-owska namiastka dolara
Gospodarka realnego socjalizmu rodziła wiele tworów, które w świecie wolnego rynku nie miałyby racji bytu. Jednym z nich był eksport wewnętrzny. Nierozerwalnie łączą się z jego istnieniem bony towarowe PeKaO. Chyba każdy dorastający w czasach Polski Ludowej musiał mieć z nimi styczność chociaż raz.
Dziwny to kraj, który do oficjalnego języka gospodarki włącza określenie będące błędne językowo – wszakże „eksport wewnętrzny” to oksymoron. Takim państwem była Rzeczpospolita Polska Ludowa, w której eksport wewnętrzny prężnie się rozwijał od początku lat 60. aż do transformacji ustrojowej. Dzięki temu konstruktowi, w pewnym sensie będącemu mutacją sklepów duty free na lotniskach, wielu Polaków, zmuszonych do życia w realiach gospodarki permanentnego niedoboru, mogło kupić potrzebne sprzęty domowe lub odzież. Przeżycie, zwłaszcza od drugiej połowy lat 70., zapewniał też czarny rynek.
Namiastka zachodniej waluty
Czym był eksport wewnętrzny? Najogólniej rzecz biorąc pozwalał na zakup krajowych towarów (czyli wyprodukowanych w ramach I obszaru płatniczego) za dewizy (waluty państw II obszaru płatniczego). Innymi słowy: Kowalski kupował wymarzonego Polskiego Fiata 126p, ale nie płacił za niego złotymi lecz dolarami, a raczej bonami towarowymi PeKaO. To właśnie one stanowiły dla obywateli PRL namiastkę zachodniej waluty. Zanim jednak powiemy o nich nieco więcej, najpierw zajmijmy się jeszcze na moment eksportem wewnętrznym.
Eksport wewnętrzny
Towary opuszczające polskie fabryki i przeznaczone na eksport wewnętrzny były nierzadko trudno lub w ogóle niedostępne w normalnej sprzedaży. Aby je zdobyć należało wystać swoje w kolejkach i zapisywać się na społeczne listy oczekujących. W przypadku niektórych produktów (samochody) potrzebny był również talon, którego nie dostawało się od ręki. W przypadku eksportu wewnętrznego rzecz miała się zgoła inaczej. Towary były dostępne od ręki, dodatkowo o wiele lepszej jakości, bo np. Polonezy i pralki Polar wysyłane na Zachód (i do PEWEXu) składano z większą starannością. Nie były też objęte cłem i podatkiem obrotowym, co oznacza, że formalnie były one tańsze (ale tylko w porównaniu do ich cen na Zachodzie).
Początkowo sprzedażą produktów „wyeksportowanych z Polski do Polski” zajmował się bank PeKaO, który służył władzom PRL do obsługi operacji pieniężnych prowadzonych z partnerami zagranicznymi. Do początku lat 60. posiadanie walut (głównie dolarów) było w Polsce zakazane i surowo karane. Władzy ludowej potrzebne były jednak dewizy, więc umożliwiła krewnym swoich obywateli mieszkającym na Zachodzie przesyłanie wsparcia finansowego. Tyle tylko, że obdarowany zamiast „martwych prezydentów” otrzymywał ich równowartość w bonach. Dopiero w latach 70. kierownictwo PZPR zezwoliło osobom fizycznym zakładanie prywatnych kont dolarowych, które dzielono na trzy typy ze względu na stopień legalności pochodzenia „zielonych”. Wciąż jednak kwitł czarny rynek, a tzw. cinkciarzy przybywało jak grzybów po deszczu (pisaliśmy o tym szerzej w jednym z poprzednich odcinków).
Początki PEWEX-ów
W 1971 roku powołano do życia Przedsiębiorstwo Eksportu Wewnętrznego PEWEX. Zarządzało ono siecią sklepów, gdzie za bony (później również za dolary) można było kupić – w normalnym obrocie deficytowe – odzież, sprzęt AGD lub żywność. Wkrótce PEWEX rozszerzył asortyment o produkty zachodnie. Półki uginały się od koniaków Napoleon, gum do życia Donald i francuskich perfum. Nastolatki marzyły o prawdziwych jeansach Levi’s i komputerach ZX Spectrum, a ich młodsze rodzeństwo wzdychało do klocków Lego i „resoraków” Matchbox. W sklepach PEWEX za „twardą walutę” można było nawet nabyć zagraniczne samochody, np. japońskie Daihatsu Charade albo Suzuki-Maruti rodem z Indii. Ciekawostka: przez pewien czas szefem Przedsiębiorstwa Eksportu Wewnętrznego był Marian Zacharski, czołowy agent wywiadu zagranicznego PRL. Sam PEWEX (który w 1989 roku posiadał 840 sklepów) przetrwał upadek PRL, zaś w III RP przechodził z rąk do rąk, by ostatecznie zniknąć w 2003 roku. Powrócił przed dwoma laty jako serwis eCommerce opierający się na nostalgii za czasami Polski Ludowej (oferuje T-shirty, torby itp.).
Własne sklepy dla marynarzy prowadziła Baltona (drukowała osobny wzór bonów), która działa do dziś, zarządza punktami sprzedaży bezcłowej w portach lotniczych i jest notowana na warszawskiej giełdzie. Na Górnym Śląsku funkcjonowała ponadto sieć sklepów dewizowych Carbon przeznaczona tylko dla górników i ich rodzin.
Zastępca dolara
Jak już wspomnieliśmy, na początku w PeKaO, a później w PEWEX i Baltonie „płacić” można było wyłącznie bonami towarowymi. Każdy nich miał wartość wyrażoną w dolarach USA. Bony były oczywiście ważne jedynie na terenie PRL. System bonów działał następująco: obywatel, któremu „ciocia z Ameryki” przekazała darowiznę w dolarach, otrzymywał jej równowartość w bonach, które mógł wykorzystać tylko w wybranych punktach sprzedaży. „Twardą walutę”, która mogłaby być upłynniona na czarnym rynku, przejmowało państwo. Podobnie rzecz miała się też z pensjami Polaków zatrudnionych w państwowych firmach i pracujących na kontraktach np. w Iraku. Część trafiała na konto walutowe w PeKaO (gdy już można było je posiadać), pozostałość „wypłacano” w bonach.
Bon towarowy zastępował dolary, ale zawsze był jedynie ich marną namiastką, a nie prawdziwym substytutem. Dolar umożliwiał nawet zakup mieszkania, a na czarnym rynku otwierał szereg możliwości, nie mówiąc już o tym, że PEWEX też go przyjmował. Bony miały bardzo ograniczone zastosowanie. Można więc zapytać skąd taka ilość ogłoszeń drobnych typu „w związku z wyjazdem zagranicznym z kupię bony” lub „sprzedam bony” w prasie z epoki. Oczywiście nikt o zdrowych zmysłach nie skupowałby bezużytecznych bonów PeKaO przed planowanym opuszczeniem Polski. W ten sposób kamuflowano w gazetach prawdziwy sens tych ogłoszeń – chodziło o kupno/sprzedaż dolarów. Ich obrót poza państwowym kursem był wciąż nielegalny i ścigany, chociaż od połowy lat 70. władza częściowo i nieoficjalnie zaakceptowała ten proceder.
Emisja i zmierzch bonów
Pierwsze bony towarowe PeKaO wyemitowano 1 stycznia 1960 roku. Potem nastąpiło to jeszcze dwukrotnie (w 1969 i 1979 roku). Każdy bon, zanim trafił do obiegu, poddawany był procedurze stemplowania przez lokalny oddział banku. Dostępne były w następujących nominałach: 1, 2, 5, 10, 20, 50 centów oraz 1, 2, 5, 10, 20, 50 i 100 dolarów.
Zmierzch bonów nadszedł wraz z transformacją ustrojową, gdy – zgodnie z planem Balcerowicza – uwolniono wymianę waluty w Polsce, a kurs dolara ustalono na 9500 ówczesnych złotych (czyli dzisiejsze 95 gr). Do 31 stycznia 2000 roku bank Pekao SA prowadził skup starych bonów towarowych, które wraz z dniem 1 stycznia 2001 roku straciły resztę wartości i tym samym stały się wyłącznie eksponatami kolekcjonerskimi i jednym z symboli Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Dzień dobry mam takie bony